edkrak

napisał(a) o Łowca jeleni

Z jednej strony film świetnie wyreżyserowany i zagrany, ale to znowu historia o tych biednych Amerykanach co pozabijali Wietnamczyków i teraz tak bardzo cierpią. Poza tym ten cały motyw z ruską ruletką jest dosyć kiczowaty i chyba bardziej by mi pasował do jakiegoś filmu z Van Dammem niż poważnego kina wojennego. Sam nie wiem jak to ocenić, niech będzie ta siódemka.

Wg mnie to jest raczej historia o tych zwykłych Amerykanach, którym zrujnowano życie, wysyłając ich na wojnę i każąc zabijać. Wtedy jeszcze obowiązywał powszechny pobór do wojska (choć synkowie bogatych rodziców tradycyjnie się wykpiwali) i nie było "nie chcę". Wojny jest tu w sumie niewiele, znacznie więcej miejsca zajmują próby poradzenia sobie w tym, co się przeżyło.

Może i masz rację, ale po prostu męczy mnie ta niesamowita ignorancja jeśli chodzi o Wietnamczyków w amerykańskim kinie. Nawet w tych filmach uznanych za lepsze zazwyczaj to są bardzo jednowymiarowe postacie. Maniakalni mordercy i bezimienne ofiary. I do tego ciągle ta martyrologia, niczym z tandetnej klasyki polskiej literatury. Zawsze irytowało mnie to ciągłe umartwianiem się nad losem Polaków na lekcjach polskiego i podobnie mam z biednymi Amerykanami w Wietnamie. Co za dużo to nie zdrowo.

Ty to na pewno masz rację. Z drugiej trony, skoro Amerykanie nakręcili tyle filmów o tym, jakim koszmarem była wojna w Wietnamie, to znaczy, że ich to nieźle trzepnęło. Oni nie mają takiej skłonności do umartwiania się jak my, więc coś jest na rzeczy. I'm just saying ;)

Mnie nie denerwuje pokazanie w tym filmie Wietnamczyków, bo też nie uważam, żeby chodziło tu o pokazanie prawdy o wojnie. Chodzi o pokazanie wstrząsu, jakim była ta wojna dla życia zwykłych ludzi, dla ich psychiki i relacji między nimi. I to jest w tym filmie mistrzowskie.

Dla mnie to przede wszystkim film o przyjaźni. Wolę pierwszą, nie wojenną część.